piątek, 20 grudnia 2013

Budapest = nostalgia

To zdjęcie zrobiłam w 2003 roku małą plastikową yashicą. Z oddali wyłania się mój ulubiony Most Wolności, Szabadság hid

Budapeszt. Nie potrafię pisać o Budapeszcie. Za wiele dla mnie znaczy. Za dużo chciałabym wyrazić słowami. A słowa nie oddadzą atmosfery chwil. Budapeszt = nostalgia. Tęsknota, współprzeżywanie, przynależność. To letnie koncerty na trawie w Zöld Pardon, przemycanie przyjaciół przez bramę akademika i poranne powroty z Kispestu.

Buda to pikniki na Gellércie i plac Moskwy, którego już nie ma. To serowo-groszkowe naleśniki koło czerwonego metra na Batthyány tér i spacer do Bem mozi (Kino Bem).

Pest to wieczorne rozmowy w oparach papierosów z Pesti Est w ręku, powłóczywszy nogami w miasto. To boros cola w ruinach Szimpli i wino do rana nad Dunajem. To węgierski na ELTE i obowiązkowy marsz szlakiem najważniejszych zabytków.

Swój Budapeszt ma też Maciek. Z Hősök tere (Placem Bohaterów), Széchenyi fürdő (łaźniami) i knajpkami w ruinach – kertami.

Do Budapesztu nie da się nie wrócić. Kto raz tam zawita, ten zrozumie.

Niedługo na naszym blogu niespodzianka związana z Budapesztem.

2 komentarze:

  1. Ja rozumiem. Budapeszt to moje ulubione miasto.
    Studiowałaś tam? Jeśli tak, to zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, studiowałam i mieszkałam przez rok. Dobry czas, dużo wspomnień :) Gdybym miała gdzieś emigrować, to poważnie rozważyłabym tę kandydaturę...

      Usuń

Tutaj wyraź swoją opinię

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...